Bóg się rodzi, moc truchleje,
Pan Niebiosów obnażony,
Ogień krzepnie, blask ciemnieje,
Ma granice Nieskończony
Wzgardzony - okryty chwałą,
Śmiertelny - Król nad wiekami
A słowo Ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Słowa kolędy „Bóg się rodzi” w naszej polskiej religijności są chyba najbardziej wyraźnym przykładem próby
opisu Tajemnicy (Misterium) Bożego Narodzenia. Może nawet na codzień
nie zastanawiamy się nad tym, jak to możliwe, że nieskończony,
wszechmogący Bóg stał się jednym z nas. Z drugiej strony, można zadać
retoryczne pytanie: a czy mógł Bóg jeszcze bardziej zbliżyć się do
człowieka aniżeli właśnie stać się jednym z nas? To przecież Jego
nieogarniona, miłość do nas, którą niektórzy Ojcowie wschodni określali
po grecku eros manikos, czyli „miłość szalona”, jest zasadniczym
powodem, dla którego Bóg stał się człowiekiem. Opisuje to już św. Paweł w
liście do Filipian: „On [Chrystus], istniejąc w postaci Bożej, nie
skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił
samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A
w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej” (Flp
2,6-8).
Do przesłania powyższych słów nawiązuje właśnie polska kolęda „Bóg
się rodzi”, i to nie tylko pierwsza jej zwrotka, zacytowana na początku
naszej refleksji, ale także i następne. Natomiast końcowe słowa każdej
zwrotki wprost nawiązują do Ewangelii św. Jana: „A Słowo ciałem się
stało i mieszkało między nami” (J 1,14). Jednak w pierwszej zwrotce tej
kolędy zastosowana została figura paradoksu, czyli zestawienia
rzeczywistości po ludzku rzecz biorąc całkowicie się wykluczających
wzajemnie.
Z drugiej strony nieraz współczesnym katolikom wydaje się, że
przyjęcie Tajemnicy Bożego Narodzenia było łatwe, bo świadczyć o tym
mogłaby choćby sielankowa atmosfera panująca przy Jezusie położonym na
sianku, wśród zwierząt. Pasterze, a potem trzej mędrcy ochoczo
przybywają, aby pokłonić się Bogu. A już na pewno Maryja i Józef nie
mieli żadnych rozterek związanych z tą tajemnicą.
Jednak warto przypomnieć sobie w tym kontekście słowa z Ewangelii św.
Mateusza: „Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach
Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się
brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był
człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie,
zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański
ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida,nie bój się wziąć do
siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w
Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi
swój lud od jego grzechów. (...) Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił
tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz
nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus”
(Mt 1,18-21.24-25).
Do tego wydarzenia nawiązywały także tzw. apokryfy, czyli dzieła
pisane na wzór ksiąg biblijnych, które jednak nie należą do kanonu ksiąg
Nowego Testamentu. A na ich podstawie powstawały także teksty
liturgiczne. I tak, w tradycji bizantyjskiej przed świętem Narodzenia
Pańskiego dylematy Józefa i Maryi zostały bardziej szczegółowo opisane
niż w samej Ewangelii:
„Tak przemówił Józef do Dziewicy: 'Maryjo, jak dokonało się to, co
widzę w Tobie? Jestem bezradny, dziwię się i mój umysł jest porażony z
przerażenia. Dlatego potajemnie niezwłocznie Cię porzucę. Maryjo, jak
dokonało się to, co widzę w Tobie? Zamiast czci przyniosłaś [mi] hańbę.
Zamiast radości - smutek. Zamiast tego, żeby chlubić się — stałaś mi się
wyrzutem. Dłużej nie zniosę hańby od ludzi, albowiem od kapłanów ze
świątyni Pańskiej wziąłem Cię jako niewinną, a co to ja widzę?'” (por.
Mt 1,19).
Jednak w następnym tekście Kościół pyta Józefa: „Józefie, powiedz
nam: Jak to jest, że ty bierzesz ze sobą do Betlejem brzemienną Pannę,
którą otrzymałeś od Miejsca Świętego? 'Ja — odpowiada on — badałem
[pisma] proroków i otrzymałem wieść od anioła, i przekonałem się, że
Maryja narodzi Boga w sposób niewypowiedziany, któremu magowie ze
Wschodu przyjdą pokłonić się i uczczą Go drogocennymi darami' (por. Mt
1,20-2,12). Panie, który ze względu na nas wcieliłeś się, chwała Tobie!”
Z kolei o przeżywaniu Tajemnicy Bożego Narodzenia tak traktuje
bizantyjska hymnografia: „Kiedy Józef został zraniony smutkiem, o
Dziewico, podążał on do Betlejem, Ty wołałaś do niego: Dlaczego jesteś
przygnębiony i zmartwiony, widząc mnie brzemienną? Dlaczego całkowicie
nie do zrozumienia jest wzbudzająca strach tajemnica, która jest we
mnie? Odrzuć wszelki strach, skoro pojmujesz ten dziwny cud. Bóg bowiem
zstępuje teraz na ziemię przez zmiłowanie w moim łonie i przyjął ciało.
Zobaczysz Narodzonego, bo został bardzo umiłowany i ty napełnioniony
radością będziesz wielbić Go jako Stwórcę. Jemu aniołowie wyśpiewują
chwałę nieustannie z Ojcem i Duchem Świętym”.
Dziś w naszym zagonieniu przedświątecznym i śwątecznym odpoczywaniu
może nie przeżywamy takich rozterek, bo nieraz nie zastanawiamy się nad
głębią Tajemnicy Narodzenia Jezusa Chrystusa. Jest ona już tak dla nas
oczywista, że nawet nie podejmujemy wyzwania, aby tę Tajemnicę zgłębiać.
Natomiast nasi przodkowie dali nam przykład, że jednak ta Tajemnica ich
nurtowała, czego dowodem są nasze piękne, polskie kolędy. Może właśnie
od ich śpiewania i pochylenia się nad ich głęboką treścią trzeba by nam
zacząć świętowanie Bożego Narodzenia?